HOLOPATIA

HOLOPATIA

poniedziałek, 14 października 2013

Choroba jako zdrowa reakcja organizmu

UWAGA!
TO NIE JEST ARTYKUŁ NAUKOWY!

Następujący impuls (tekst zamieszczony poniżej) to prowokująca do samodzielnego myślenia informacja, która jest niewygodna, a nawet nie do przyjęcia dla tych wszystkich, którzy ignorują temat duchowej ewolucji.

Informacja ta jest odrzucana przez "pewne kręgi", ponieważ uniemożliwia posługiwanie się zjawiskiem zwanym „chorobą” jako alibi w celu zatuszowania lenistwa prowadzącego do rzekomo nie do rozwiązania problemów.

Pojęcie pacjent wyprowadzono od łacińskiego słowa patientia – cierpliwość.

KTO TRACI CIERPLIWOŚĆ DO WŁASNEGO ROZWOJU TEN POPADA W CHOROBĘ.

Proszę zwrócić uwagę na fakt, że słówko cierpliwość niesie w sobie impuls - cierp.
Rozwój - powolny stały proces - łączy się z cierpieniem spowodowanym niecierpliwością. 

Choroba stanowi upadek, obsunięcie się na skali duchowego rozwoju; jest to zawężenie horyzontu świadomości i ograniczenie spektrum postrzegania. Rzekomo „chory” człowiek nie jest – jak nam wmawiano - niewinną ofiarą błędów natury. Każdy z nas jest stworzony przez Stwórcę na jego obraz i podobieństwo, a więc jest mikrotwórcą – jest twórcą = sprawcą swojego losu.

Tak, tak..., już słyszę głosy sprzeciwu: ...ale przecież żyjemy w toksycznym, pestycydy, herbicydy, koloranty, parabeny, metale ciężkie, radioaktywność, elektrosmog...
To wszystko prawda. Niemniej jednak kto świadomie dba o wprowadzenie się swoim stylem życia w wyższą częstotliwość drgania, ten staje się odporniejszy na owe negatywne cywilizacyjne wpływy.

Objawy procesu chorobowego są w rzeczywistości obrazami psychicznych konfliktów. Językiem duszy, psychiki jest język symboli. Przyjrzyj się symbolom, a zobaczysz  prawdziwe problemy – swoje własne i twojego pacjenta.

Z tej pozycji proces chorobowy może być widziany jako szansa na drodze samopoznania, która kończy się zdrowiem ducha i (jego) ziemskiego ciała.

Poznawaj siebie, a pewnego dnia zobaczysz w sobie Stwórcę.
Jesteś zbyt leniwy, aby poznawać samego siebie?
Ta decyzja niesie konsekwencje. Raz jeszcze: nikt a nas nie jest niewinną ofiarą rzekomych defektów Matki Natury. Defekty stworzył człowiek: psychologiczne jak i genetyczne.

Po prawie 30 latach pracy z ludźmi, którzy  zwracali się do mnie z prośbą o pomoc, a szczególnie po minionych 18 latach posługiwania się metodą medycyny holopatycznej opracowaną przez austriackiego doktora nauk med. Christiana Steinera, moją główną intencją jest nauczenie pacjenta nowego sposobu podejścia do zdrowej reakcji organizmu zwanej potocznie „chorobą”,  co umożliwi mu samodzielne zrozumienie języka symboli, ich znaczenie i interpretację obrazu choroby i wykorzystanie tych informacji w celu wzniesienia się energetycznego ponad i poza zniewalającą częstotliwość. Ten obraz nie został bynajmniej namalowany z dnia na dzień. Świadczy o tym anamneza - czyli historia rozwoju choroby.

Moim marzeniem jest założyć klinikę, w której pacjent zamiast ze strachu zwalczać chorobę, używa jej świadomie jako impulsu zmuszającego go do dalszego duchowego rozwoju. Pozwala sobie świadomie na to, żeby symptom, który wyprodukował przeszkadzał mu i analizuje w jakiej mierze jest obecnie ograniczony. Dopiero, gdy pacjent rozumie daną mu w ten sposób szansę, zabiegi z zewnątrz mają sens. Osłabione energetycznie ciało, jego systemy, układy i narządy, nie rozumie chemicznego języka lekarstw zagłuszających tak ważne sygnały, jakimi są symptomy.

Ta – nie moja zresztą – teoria (przynosząca praktyczne owoce) – z pewnością może zostać okrzyczana jako „nienaukowa” i o to właśnie tutaj chodzi. Medycyna komplementarna jak m.in. HOLOPATIA NIE JEST DZIEDZINĄ ALTERNATYWNĄ, KONKURUJĄCĄ Z MEDYCYNĄ AKADEMICKĄ, LECZ UZUPEŁNIA JEJ POSTĘPOWANIE. Nie ma nic normalniejszego jak uzupełnianie pozytywnego działania, wspieranie i wspomaganie.

Można jeszcze (w XXI wieku) spotkać takich geniuszy, którzy twierdzą, że „nic takiego jak komplementarna medycyna nie istnieje”, jednak (moim skromnym zdaniem) to frustraci, którzy zbłądzili w przeszłości i bezwiednie trafili do naszej teraźniejszości. Lekarz, który poważnie potraktował obowiązujące w naszym kraju Przyrzeczenie Lekarskie* nawiązujące swą treścią do Deklaracji Genewskiej dba przede wszystkim o dobro pacjenta, a dopiero potem o „naukowość” sposobu leczenia, bowiem z powodu ostrożności naukowej już niejednokrotnie naukowe postępowanie przyniosło konwencjonalne, śmiertelne skutki. Przy czym nie chodzi tu o to, czy pacjent zmarł w trakcie udzielania mu pomocy, czy też nie, ani o statystyki przekonywujące o słuszności jakiegoś postępowania, lecz o jakość udzielanej mu pomocy. [Mieszkając w Izraelu spotkałem wielu ludzi w podeszłym wieku z wytatuowanym na przedramieniu numerem z hitlerowskiego obozu koncentracyjnego, którzy z uśmiechem na ustach opowiadali mi o lekarzach, którzy leczyli ich i pouczali jak mają żyć zdrowo, a którzy ... już od kilku lat nie żyją...].

Pacjent który gotowy jest odwrócić się od frazesów naukowości, wejść bezkompromisowo w siebie i spotkać się sam ze sobą, wyruszyć w podróż w mikrokosmos składający się z wielu wymiarów jego świadomości zamiast użalać się nad sobą leżąc w przydrożnym rowie ze swoją racja i zaadoptowanymi (przeważnie nieświadomie) poglądami, podczas gdy inni kroczą dalej – z całą pewnością powróci do zdrowia i z całą pewnością będzie opuszczał swoje fizyczne ciało i nasz holograficzny świat w innym stanie świadomości niż zamęczony na śmierć wyznawca naukowych, konwencjonalnych teorii. Akademicka wiedza to nie wszystko. Celem leczenia „nienaukowego” jest oświecenie, jest realizowana na co dzień mądrość. Stadium rozwoju duchowego nazywane zdrowiem – przede wszystkim duchowym, a równocześnie cielesnym - jest naszym najwyższym dobrem. Pomimo tysiącletnich prób  wciąż nie udaje się ani akademickiej ani alternatywnej medycynie w pełni wyeliminować nękających nas schorzeń. Jesteśmy upadłymi istotami i potrzebujemy zbawienia w postaci energetycznej. Zbawienie zaś jest w nas; nie na zewnątrz. Tylko energia o wysokiej częstotliwości może podnieść nas z upadku ponieważ źródło wielu schorzeń kryje się w naszym chorym umyśle, a nie w naszym fizycznym ciele, które służy nam jedynie jak ekran, na którym widzimy obraz ten umysłowej choroby. Każdy z nas trzyma dłoń na drążku biegów i sam decyduje czy chce jechać wstecz, do przodu, czy też chwilowo pozostawić go na luzie.
Innymi słowy: sami te choroby naszymi uczuciami i myślami wywołujemy i podświadomie się nimi posługujemy w celu manipulowania otaczających nas ludzi!

Dowodów potwierdzających tę tezę zebrało się po dziś dzień już aż nazbyt dużo. Wiemy już, że dolegliwości występujące w ludzkim organizmie wynikają z zaburzenia naszej wewnętrznej, psychicznej równowagi. Jeśli łatwo kogoś zirytować, to z pewnością jest to osoba narażona na różnego rodzaju konflikty w miejscu pracy i nie omijają jej częste irytacje skóry, infekcje, czy stany zapalne... Brak tolerancji i agresja mogą wywoływać alergie. Głuchota np. może wskazywać na fakt, iż człowiek nie chce słyszeć prawdy (przeważnie o sobie)...

Gdy pacjent nauczy się rozpoznawać psychosomatyczne sygnały - język symptomów poszczególnych dolegliwości - wówczas też będzie w stanie zapobiegać powstawaniu i rozwojowi chorobliwych objawów. Uczucia i myśli pacjenta staną się z czasem delikatniejsze; pacjent wie już jak ma uzdrowić samego siebie od zewnątrz. Terapeuta wspomaga go od zewnątrz.
Nie znam innej drogi dbania o swoje zdrowie i o zdrowie tych, którzy po nie do mnie przychodzą.
Stare porzekadło głosi: Przez chorobę do zdrowia.
Widać trzeba się z tym zgodzić.


1 komentarz:

  1. ....w twoim Wszechświecie myślisz tylko ty.a twoje myśli maja moc stworczą...to co myślisz o innych,urzeczywistnia się w twoim zyciu.Podświadomość zapisuje twoje wewnętrzne motywy,myśli i uczucia,jeśli są one negatywne,powoduja negatywny skutek i wracaja do ciebie w postaci nieszczęść,srat,kłopotów zdrowotnych i innych,ograniczeń..twoj monolog wewnętrzny wywołujący myśli i uczucia odzwierciedla adekwatne reakcje innych ludzi..dltego wyż energetyczny jest podstawą adekwatną z kolei do tego jak podchodzisz fizycznie i duchowo do swego ciała i jakie kodujesz w nim emocje...Super wpis.

    OdpowiedzUsuń